Rosja, jakby nie było będąca krajem niepodległym i mającym zasoby naturalne, zaatakowała Ukrainę. Wiadomości o tym jest pełno, i jak zawsze w podobnej sytuacji, ci najwięksi robią deale (również, a może przede wszystkim, polityczne i gospodarcze), a ci najmniejsi cierpią lub giną.
Co jednak uderza w tej sytuacji?
Pierwsza ważna sprawa to to, jak wiele mamy wiadomości, że któraś firma zamyka swój biznes, wprowadza sankcje albo robi interes życia. W ostatnim przypadku nie mówię oczywiście wyłącznie o sprzedaży broni, ale też np. o zakupie rosyjskiej ropy za dosłownie grosze. Mamy też korporacje, które od razu dołączyły się do restrykcji… albo zrobiły to, bo zostały mocno skrytykowane w tzw. opinii publicznej (chciałbym wierzyć, że to jest „ten” powód). Do tego dochodzą ci, którzy np. sprzedawali kosmetyki wyłącznie do Rosji, gdzie jak wiadomo oligarchowie potrafili żyć bardzo dostatnio i luksusowo.
I gdzie tu ten raj globalistów?
VISA i Mastercard zamknęły możliwość płatności kartami, podobnie zrobił PayPal, mamy też odcinanie od systemu SWIFT (i nie chciałbym wchodzić tu w szczegóły, że robiono to przez kilka dni, a jak wieść niesie, w tym czasie spora część funduszy została już bezpiecznie ulokowana poza granicami matuszki Rosiji). Proszę spojrzeć teraz na narrację, jaka ma miejsce. Wyłączmy wszystko, i zniszczmy czyjąś gospodarkę. Pstryk, i jej nie ma.
I teraz moja uwaga: załóżmy, że mamy np. rok 2035 i Polska jest wciąż w Unii Europejskiej, mamy tylko płatności bezgotówkowe, a jakaś decyzja rządu polskiego nie podoba się Brukseli. I co ta robi? Ano, pstryk i rząd polski nie ma nic do gadania. A jak byśmy dodatkowo mieli Euro?
Myślę, że ludzie chętni temu, żeby wszystko było elektroniczne, powinni bardzo uważnie spojrzeć na to, co dzieje się i będzie dziać się w Rosji w najbliższych dniach.
Obecna sytuacja jest też wymarzona dla globalistów z innego powodu – od kilkunastu dni (również na oficjalnych stronach) mówi się o przyznaniu właściwie nieograniczonych przywilejów dla WHO. Wojna na Ukrainie przykryła to wszystko (jak również przestało mówić się, że ten straszny COVID nie jest w sumie już taki katastrofalny).
To wszystko poniekąd zwrot o 180% w stosunku do poprzednich większych konfliktów, gdzie państwa typu USA wysyłały swoje wojska i wprowadzały „stabilizację”. A tak swoją drogą, to korzystam z laptopa stworzonego przez firmę Clevo z Tajwanu. Na rynku mamy już procesory 12-generacji Intela, a w ofercie tej znanej i szanowanej korporacji brak nawet zapowiedzi z nimi związanych. Przypadek czy też kolejny kamyczek do tego, że wystarczy zalać Internet newsami o wojnie, żeby wszyscy zapomnieli o całym bożym świecie? A może USA nie chcą eksportować tych procesorów, bo też coś się szykuje?
Mam nadzieję, że ta notka przebije się w Salon24.