Jak podaje BRD24, od 21 września zmieniła się m.in. definicja skrzyżowania, tzn. dodano do niej niewinne słowa "albo jezdni jednej drogi". Dzięki tej zmianie w wielu miejscach nie można już wyprzedzać, dodatkowo nie zmieniają się tam ograniczenia prędkości jak wcześniej.
Więcej: "Nowe prawo stworzyło skrzyżowania, których kierowca nie rozpozna. A mandat dostać może"
I co panowie komentatorzy moich postów, którzy pięknie udowadniali, że przecież dobrze, że poprawia się bezpieczeństwo... i wystarczy jeździć bezpiecznie, żeby nie złapać mandatu? W przypadku zmian w prawie drogowym praktycznie nigdy nie ma kampanii informacyjnych... tu jednak chyba coś powinno być? I czy nadal wszyscy uważają, że ograniczenia prędkości są jasne?
Przypomina to trochę zmiany związane z definicją chodnika i dyskusję z września tego roku, czy można tam parkować (obecnie mamy drogi dla pieszych, a chodniki są inaczej opisane) - okazuje się, że na starych tak, a na nowych tylko na w wydzielonych strefach.
Nie zapominajmy też o przejściach sugerowanych dla pieszych - ilu kierowców odróżni je od "pełnoprawnych" przejść?
I o tym, że odebrano też pierwszeństwo rowerzystom wjeżdżającym na przejazdy rowerowe.
Ogólnie mówiąc infrastruktura ma służyć ludziom, ale ludzie z niej korzystający MUSZĄ ją intuicyjnie rozumieć, tymczasem gwiazdek jest coraz więcej. Kiedy dojdziemy do ośmiu? I czy przed każdym wyjazdem pojazdem trzeba studiować przepisy?